Szkodliwe składniki w kosmetykach i środkach czystości – na co uważać?

Szkodliwe składniki w kosmetykach i środkach czystości

Ostatnio zaczęłam zwracać baczniejszą uwagę na kosmetyki do ciała i środki czystości, których używam w domu. W końcu są to produkty, z którymi nasza skóra ma kontakt kilka razy dziennie i bardzo ważne jest to, żeby były one bezpieczne. Uważam też, że jeśli zależy nam na nieprzeciętnym zdrowiu – albo uprzednim wyzdrowieniu – to produkty, którymi traktujemy nasze ciało, to pełnoprawna część układanki, obok diety, snu & rytmu domowego, ograniczenia stresu i tak dalej. Dziś opiszę powszechne szkodliwe składniki w kosmetykach i środkach czystości oraz dlaczego warto je ograniczyć. Nie jest to lista, która wyczerpuje temat (niestety), jednak stanowi dobry punkt odniesienia na początek.

Chcę również zaznaczyć, że moim celem nie jest straszenie i wywołanie poczucia, że wszystko jest szkodliwe i beznadziejne. Chodzi o to, żeby każdy z nas miał pełną świadomość, co zawierają kosmetyki i środki czystości, i mógł podjąć świadomą decyzję, czy chce ich użyć. Dzięki temu zyskamy większą kontrolę nad naszym zdrowiem i samopoczuciem. 

Uwaga: niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady lekarskiej. Treści w nim zawarte nie zastępują konsultacji z lekarzem lub innym wykwalifikowanym specjalistą medycznym. W przypadku jakichkolwiek pytań lub wątpliwości dotyczących zdrowia należy zawsze zasięgnąć porady specjalisty.

Szkodliwe składniki w kosmetykach i środkach czystości – jak poważna jest sprawa? 

Środki czystości i kosmetyki, które kupujemy w sklepie, zawierają dużo potencjalnie szkodliwych substancji. Niektóre występują w małych ilościach, czasem zbyt małych, aby było konieczne, żeby wymienić je na etykiecie. Jednak przy codziennym używaniu mogą one znacznie obciążać nasz organizm.  

Zanim uznasz, że przesadzam, rozważ to: życie we współczesnym społeczeństwie, takie trochę na autopilocie, jeśli nie przejmujemy się jakoś bardzo i nie staramy wybierać produktów super eko organic etc., wiąże się między innymi z:

  • wdychaniem zanieczyszczeń w powietrzu (drobne pyły PM2.5 i PM10, dwutlenek siarki, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, które mają działanie rakotwórcze i mutagenne)
  • spożywaniem pestycydów, herbicydów etc. na owocach i warzywach, które niestety trudno usunąć poprzez mycie, a które negatywnie wpływają na naszą florę bakteryjną (czytaj: zabijają ją)
  • resztkami antybiotyków w mięsie i produktach mlecznych
  • ekspozycją na metale ciężkie – np. aluminium w opakowaniach, rtęć w rybach (wyższa zawartość w rybach dużych, które polują na inne ryby)
  • wchłanianiem mikroplastików w kosmetykach i produktach spożywczych (dlatego niektóre marki chwalą się, że nie zawierają mikroplastiku – no ale nie wszystkie)
  • ekspozycją na PFAs, po angielsku nazywane “forever chemicals” (wieczne związki chemiczne), które nie są rozkładane w organizmie ludzkim ani w środowisku i z tego powodu budzą obawy związane z ich potencjalnych negatywnym wpływie na ludzkie zdrowie. Można je znaleźć w kosmetykach wodoodpornych, takich jak tusz do rzęs albo podkład (btw. są to te same substancje, które często są używane do pokrycia nieprzywieralnych patelni). Unia Europejska planuje wprowadzenie surowszych regulacji dotyczących PFAs. 
  • dziwnymi dodatkami do żywności, które zostały stworzone w laboratorium – skrobia modyfikowana, wzmacniacze smaku, sztuczne barwniki, sztuczne aromaty, itp.  
  • kontaktem z “normalnymi” wirusami, bakteriami, alergenami, pleśnią, które uruchamiają reakcję systemu odpornościowego.

Lista jest dość długa i chodzi właśnie o to, że wpływ tych wszystkich substancji się kumuluje. Bo nie mamy kontaktu z nimi raz w życiu, tylko regularnie (nawet codziennie) w małych ilościach. Jest więc to przedłużona ekspozycja, przez którą nasz organizm (głównie wątroba i nerki) po prostu nie nadąża z ich wydalaniem (również ze względu na współczesną zubożoną dietę, która nie dostarcza składników potrzebnych do detoksykacji). Z tego względu nasz organizm często odkłada w tkance tłuszczowej substancje, z którymi nie był w stanie sobie poradzić.

Dlaczego ograniczanie kontaktu ze szkodliwymi substancjami jest ważne?

Ograniczenie szkodliwych substancji jest istotne szczególnie dla osób zmagających się z problemami zdrowotnymi, ponieważ odciąża organizm, który może wtedy skupić się na eliminacji wcześniej nagromadzonych toksyn powodujących na przykład przewlekły stan zapalny. Pisze o tym dr naturopatii Steven Cabral w swojej książce “The Rain Barrel Effect”, w którym porównuje przedłużoną ekspozycję na wszelkiego rodzaju toksyny i stresory do powolnego napełniania beczki na deszczówkę. Kiedy beczka się przepełnia, pojawiają się problemy zdrowotne. Ograniczając jeden z czynników – toksyny w kosmetykach i środkach czystości –  spowalniamy „napełnianie beczki”, a nawet pomagamy ją opróżnić, jeśli zdrowie już zaczyna szwankować.

Nasz organizm ma odpowiednie narzędzia do radzenia sobie z toksynami. Problemy zaczynają się, kiedy jest ich za dużo

Nie wierzysz nadal, że to problem? Zacytuję abstrakt jednego artykułu z National Library of Medicine (USA) – tłumaczenie:

Częstość występowania chorób autoimmunologicznych szybko rośnie na całym świecie. W wielu badaniach epidemiologicznych wykazano, że czynniki środowiskowe, takie jak toksyczne substancje chemiczne (trwałe zanieczyszczenia organiczne, metale toksyczne, rozpuszczalniki, substancje zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego), są kluczowym elementem tego szybkiego wzrostu. 

Zidentyfikowano liczne mechanizmy, które mogą powodować rozregulowanie układu odpornościowego i reakcje autoimmunologiczne na skutek narażenia na toksyczne chemikalia w przypadku osób z genetyczną podatnością na zmiany w genach regulujących odporność. U osób z podatnymi genotypami toksyczne substancje chemiczne mogą wywoływać ekspresję epigenetyczną (uaktywnienie pewnych genów), wiązać się z receptorami odpornościowymi i hormonalnymi w całym organizmie oraz prowadzić do rozregulowania układu immunologicznego. Mogą także wiązać się z kwasami nukleinowymi i sprzyjać autoimmunizacji przeciwjądrowej (powstawaniem przeciwciał skierowanych przeciwko strukturom jądra komórkowego własnego organizmu – są to przeciwciała obecne w wielu chorobach autoimmunologicznych, ale nie wszystkich), wyczerpywać rezerwy antyoksydantów, pogarszać barierę immunologiczną, powodować zaburzenia w funkcjonowaniu limfocytów oraz zmieniać odpowiedzi komórek prezentujących antygeny.

Fragmenty pisane kursywą dodałam ja. Brzmi to może dość skomplikowane, ale sens jest jasny – ekspozycja na toksyny zwiększa ryzyko wystąpienia choroby, zwłaszcza u osób narażonych na ryzyko (na przykład mających konkretne geny). 

Niestety, jak się przekonałam, nawet produkty, które są oznaczone jako “99.99% pochodzenia naturalnego”, “naturalne”, “formula ajurwedyjska” itp. nadal mogą zawierać sporo problematycznych składników. Jakich? O tym poniżej. 

Na jakie powszechne szkodliwe składniki w kosmetykach i środkach czystości warto uważać?

Kompozycje zapachowe/parfum/fragrance 

Kompozycje zapachowe są obecne w prawie wszystkich środkach czystości i kosmetykach. Zgodnie z regulacjami UE, jeśli dany składnik zapachowy jest potencjalnym alergenem (np. Linalool, Citral, Hexyl Cinnamal), musi być wymieniony na etykiecie, gdy jego stężenie przekracza 0,001% w produktach pozostających na skórze (np. kremy) lub 0,01% w produktach spłukiwanych (np. szampony). Jednak warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy:

  1. Jeśli chodzi o ten wymóg, to w tym momencie jesteśmy jeszcze w okresie przejściowym. Dopiero od 31 lipca 2026 r. na rynek unijny będą wprowadzane wyłącznie produkty kosmetyczne spełniające wymogi, a jeszcze do 31 lipca 2028 będą mogły być dostępne w sprzedaży produkty niespełniające wymogów (wprowadzone przed 31.07.2026). Więc nie jesteśmy jeszcze do końca chronieni. 
  2. W przypadku, kiedy stężenie nie przekracza wymienionego limitu, składnik nie musi być wymieniony. Do tego producent może stworzyć recepturę zawierającą sporo alergenów w ilości nieprzekraczającej limitu i upchnąć je wszystkie razem pod płaszczem ogólnego terminu „parfum” lub „aroma”, aby oznaczyć kompozycję zapachową. W ten sposób mogą się w składzie znaleźć też inne związki chemiczne, np. ftalany, których może chcielibyśmy unikać. Oczywiście, stężenie substancji pod tą postacią jest dość małe, ale – na przykład – są osoby, które po każdym myciu rąk używają kremu, który może zawierać szkodliwe substancje właśnie pod tą postacią. Dodajmy do tego składniki z innych kosmetyków, składniki z kompozycji zapachowej z płynu do prania, która utrzymuje się na tkaninach noszonych na skórze… to się po prostu kumuluje. 
Potencjalnie szkodliwe składniki w kosmetykach, takie jak syntetyczne aromaty, są powszechne
Przyzwyczailiśmy się, ze każdy kosmetyk i środek czystości ma bardzo ładny i bardzo silny zapach. Jednak wiąże się to z ryzykiem 

Przykładowo lilial (aldehyd butylofenylopropionowy) – od 2022 w Unii Europejskiej zakazany w kosmetykach, ponieważ został zaklasyfikowany jako substancja szkodliwa na rozrodczość kategorii 1B. Może się on jednak znaleźć w produktach sprowadzanych spoza UE i jest jednak on nadal dopuszczony do obrotu w środkach czystości. Dziwne, co? 

Dodatkowo – szokujący fakt na koniec: Międzynarodowe Stowarzyszenie Zapachowe (International ragrance Association, organizacja założona 1973 z głównym biurem w Szwajcarii) informuje na swojej stronie, że:

składników używanych do tworzenia mieszanek zapachowych stosowanych przez firmy z branży dóbr konsumpcyjnych w produktach higieny osobistej, produktach do pielęgnacji domu i perfumach na całym świecie (pod terminem “parfum”) jest ponad 3600. 

Źródło: IFRA Transparency List 

Jasne, nie wszystkie te składniki z tej listy są dopuszczone do obrotu i używane we wszystkich krajach – bardzo dużo zależy od miejscowego prawa itd. Jednak pokazuje to skalę problemu, bo pod nazwą kompozycja zapachowa może być naprawdę cokolwiek.

Parabeny – kolejne potencjalnie szkodliwe składniki w kosmetykach

Parabeny w kosmetykach pełnią rolę konserwantów. Przedłużają ich przydatność do użytku i powstrzymują wzrost bakterii, pleśni i grzybów, a także pomagają utrzymać właściwą konsystencję. Mimo to parabeny są dość kontrowersyjne, a niektóre z nich, takie jak isopropylparaben, isobutylparaben, phenylparaben, benzylparaben i pentylparaben zostały zakazane w kosmetykach w Unii Europejskiej. Zakaz ten wynika z ich potencjalnego działania jako substancji endokrynnie czynnych – czyli takich, które mogą naśladować estrogen i zakłócać gospodarkę hormonalną. Istnieją obawy, że takie substancje mogą przyczyniać się do problemów zdrowotnych, w tym zaburzeń reprodukcyjnych oraz niektórych nowotworów.

Jednak wiele innych parabenów nadal jest dozwolonych w produkcji kosmetyków – takich jak methylparaben, ethylparaben i propylparaben – mimo istniejących obaw, że również mają one negatywny wpływ na gospodarkę hormonalną. Dodatkowo mogą one podrażniać skórę i wywoływać reakcje alergiczne, a ich powszechne występowanie może sprawiać, że będą się one kumulować w naszym organizmie. Przykładowo methylparaben i propylparaben często znajduje się w składzie kremów lub balsamów do ciała. Czytajmy etykiety lub wybierajmy produkty, których producent informuje, że w składzie nie ma parabenów. 

Flalany – czym są?

Ftalany, po angielsku phtalates, to środki zmiękczające i zwiększające elastyczność. Poza kosmetykami znajdziemy je np. w plastikowych produktach i zabawkach.   

Jak pisze Environmental Working Group:

Ftalany mogą zaburzać układ hormonalny poprzez zwiększanie produkcji niektórych hormonów i zmniejszanie produkcji innych oraz zakłócanie sygnalizacji hormonalnej.

Niektóre szkody zdrowotne związane z ftalanami to zmiany płodności, przedwczesne dojrzewanie i ryzyko niskiej masy urodzeniowej, otyłość, cukrzyca, wpływ na układ odpornościowy, problemy sercowo-naczyniowe i oddechowe, niektóre nowotwory oraz problemy neurologiczne i behawioralne. 

Najbardziej narażone są płody, niemowlęta i dzieci, ponieważ wciąż się rozwijają. 

Jeśli chodzi o kosmetyki, to ftalany często znajdują się w produktach zapachowych, lakierach do paznokci i kosmetykach do pielęgnacji. Niestety często chowają się one pod zbiorczym terminem “parfum”, ponieważ producenci nie są zobowiązani do wymienienia wszystkich składników kompozycji zapachowych ze względu na ochronę własnej receptury. Jednak dla nas, konsumentów, nie jest to korzystne. 

Przykładem ftalanu, który może występować w składzie kosmetyku, jest dibutylftalan (DBP). Inne przykłady to dietylftalan (DEP) i difenylftalan. Często mają nazwy angielskie, np. “Polyethylene Terephthalate”, więc szukajmy słów zawierających “phtalate”. Na szczęście wielu producentów zaczęło zamieszczać informację “bez ftalanów” na opakowaniach. 

Parafina 

Parafina ciekła, czyli paraffinum liquidum to baaardzo częsty składnik kremów, balsamów, olejków dla dzieci. Uważana jest za w miarę bezpieczną (zwłaszcza, jeśli jest odpowiednio oczyszczona, bo jeśli nie, to może zawierać zanieczyszczenia petrochemiczne – w końcu jest produktem pochodzącym z ropy naftowej). Jej rolą jest tworzenie warstwy ochronnej na skórze i zatrzymywanie wilgoci.

Jednak właśnie to, że parafina tworzy na skórze warstwę nieprzepuszczalną, jest problematyczne – uniemożliwia skórze usuwanie toksyn. Może powodować to zatrzymywanie bakterii, brudu i nadmiar sebum, prowadząc do zatkania porów oraz zaostrzenia chorób skóry, takich jak trądzik. 

Fosforany

Kolejny powszechny składnik kosmetyków, na przykład balsamów do ciała. Przy długotrwałym stosowaniu mogą prowadzić do podrażnień skóry. Podejrzewa się również, że kumulują się w organizmie i mogą zaburzać gospodarkę hormonalną. Dodatkowo, mają one niestety negatywny wpływ na środowisko. Jeśli nie są odpowiednio usuwane, mogą przyczyniać się do zanieczyszczenia wód gruntowych i morskich.  

Mikroplastiki to kolejne szkodliwe składniki w kosmetykach

Co nazywamy mikroplastikami? To drobne cząsteczki plastiku o średnicy mniejszej niż 5 mm, które powstają w wyniku rozpadu większych plastikowych przedmiotów lub są produkowane w małych rozmiarach celowo. Mikroplastiki pierwotne są tworzone już na etapie produkcji. Są dodawane do kosmetyków (np. jako drobinki złuszczające w peelingach), past do zębów (jako środek ścierający). Mamy również mikroplastiki wtórne, które powstają podczas rozkładu większych plastikowych przedmiotów, takich jak butelki czy torby. 

Mikroplastiki trafiają do środowiska przez ścieki i odpady, zanieczyszczając ekosystemy wodne. Tam niestetysą zjadane przez organizmy morskie i przedostają się do łańcucha pokarmowego (np. w rybach, które zjadamy). Ale to nie wszystko. Mikroplastiki (i nanoplastiki, czyli jeszcze mniejsze cząsteczki) mogą dostawać się do wnętrza naszego organizmu nawet poprzez skórę lub we wdychanym powietrzu. Czy wiesz, że według badania opublikowanego w tym roku (2024) w The New England Journal of Medicine mikroplastiki znaleziono nawet w blaszkach miażdżycowych (złogach odkładających się w błonie wewnętrznej ściany tętnicy występujących przy miażdżycy) usuniętych z tętnic prawie 60% pacjentów? Kosmos. 

Aby ograniczyć mikroplastiki w życiu codziennym, musimy bacznie przyglądać się etykietom produktów, które wybieramy. Powszechne składniki to Polyethylene (PE), Polypropylene (PP), Polymethyl methacrylate (PMMA), Nylon (PA), Polyurethane oraz Acrylates Copolymer (kopolimer akrylanów). Tutaj możemy znaleźć skróconą i pełną listę mikroplastików

Możemy również wybierać produkty, które na opakowaniu chwalą się, że nie zawierają mikroplastiku. Niestety nawet, jeśli w składzie nie wymieniono żadnego problematycznego składnika, to możliwe, że nawet 9/10 znanych marek kosmetyków zawiera mikroplastik. Jednak ponieważ problemem są też opakowania, lepiej będzie, jak wybierzemy produkty niepakowane w plastik, np. mydła i szampony w kostce, kremy nie w plastikowej tubce tylko w szklanym słoiczku itp.

Toksyny w kosmetykach - peeling może zawierać mikroplastik
Niestety, plastik jest często pierwszy na liście składników peelingu

Środki powierzchniowo czynne 

Środki powierzchniowo czynne (surfaktanty) to substancje, które zmniejszają napięcie powierzchniowe między dwoma cieczami lub między cieczą a ciałem stałym, dzięki czemu mogą skutecznie usuwać brud, tłuszcz i zanieczyszczenia. Są składnikiem żelów pod prysznic, szamponów, mydeł, płynów do demakijażu itp. 

Przykładowo, w proszkach do prania zmiękczają wodę i ułatwiają penetrację tkanin (a więc tym samym czyszczenie zabrudzeń). Pomagają podnosić i emulgować brud i zapobiegaą ich ponownemu osadzaniu się na ubraniach. Dodatkowo surfaktanty wytwarzają pianę, co ułatwia równomierne rozprowadzenie detergentu i pomaga utrzymać cząsteczki brudu w wodzie, dzięki czemu można je skutecznie wypłukać. Brzmi super, prawda? Jednak surfaktanty mają też drugą stronę medalu. 

Anionowe środki powierzchniowo czynne mogą powodować podrażnienia skóry i błon śluzowych oraz wpływać na naturalną florę bakteryjną, co może prowadzić do zaburzeń. Ponadto, niektóre z nich mogą być toksyczne dla organizmów wodnych, co stanowi zagrożenie dla środowiska. Przykładem znanego anionowego surfaktantu jest Sodium Lauryl Sulfate (SLS), powszechnie używany w szamponach i mydłach. Mimo że jest on oficjalnie uznany za bezpieczny (często jest to drugi po wodzie składnik w żelach pod prysznic), to jednak może on być drażniący dla skóry. Dlatego wielu producentów chwali się na opakowaniach, jeśli produkt nie zawiera SLS. SLES (Sodium Laureth Sulfate) jest nieco łagodniejszy, ale nadal może wywołać podrażnienie.

Z kolei niejonowe środki powierzchniowo czynne, chociaż zazwyczaj łagodniejsze, również mogą wywoływać reakcje alergiczne i podrażnienia, zwłaszcza przy długotrwałym kontakcie. Niektóre z tych substancji mogą się kumulować w organizmach i potencjalnie prowadzić do długoterminowych problemów zdrowotnych.

Co ważne, jeśli środek powierzchniowo czynny nie jest sklasyfikowany jako znany alergen i jest częścią zastrzeżonej mieszanki, producenci mogą wymienić go przy użyciu ogólnych terminów, takich jak „środki powierzchniowo czynne” lub „środki czyszczące”, bez określania dokładnych typów. Nadal jednak muszą zapewnić, że produkt jest zgodny z przepisami bezpieczeństwa i nie stanowi zagrożenia dla konsumentów. Dotyczy to szczególnie proszków do prania i środków czystości domowej. 

Czyli znowu – do końca nie wiadomo, co kryje się pod zbiorczym terminem “środki powierzchniowo czynne”. Na pewno dużo spokojniej możemy się czuć, jeśli producent wymieni, na bazie czego są środki czyszczące. 

Co mogę z tym wszystkim zrobić?

No dobrze, wiemy już, jakie substancje w kosmetykach i środkach czystości mogą być najbardziej problematyczne. Jak ich unikać? Do wyboru mamy kilka możliwości. Po pierwsze, możemy z większą starannością czytać etykiety i wybierać produkty, w których składzie nie będzie wyżej wymienionych składników. Jednak nie ma co się oszukiwać – w popularnych, sieciowych sklepach jest dość trudno znaleźć np. krem bez kompozycji zapachowych. Jednak nie jest to niemożliwe. Łatwiej będzie nam znaleźć produkty z prostym składem w sklepach z żywnością ekologiczną lub w internecie.

Drugą opcją jest to, żeby samemu zrobić pewne kosmetyki i środki czystości! Może się wydawać, że jest z tym dużo zachodu, jednak zrobienie proszku do prania albo mydła nie są aż takie skomplikowane! Więcej o tym wkrótce. 

Po trzecie – możemy po prostu używać troszkę mniej kosmetyków. Daliśmy się przekonać, że do normalnego funkcjonowania potrzebujemy (zwłaszcza kobiety) ogromu produktów. Dezodorant, perfumy, krem do twarzy, krem pod oczy, krem na noc, krem na dzień, krem do rąk, krem do stóp, balsam do ciała, olejek do ciała, szampon, odżywka do włosów, mgiełka do włosów, maska do włosów, odżywka do paznokci, peeling do twarzy, peeling do ciała… A nawet nie wymieniłam jeszcze żadnych kosmetyków do makijażu! Zakrawa to trochę o obłęd. Nic się nie stanie (a raczej będzie to na naszą korzyść), jeśli tę listę skrócimy i wybierzemy kilka naturalnych produktów, jak na przykład dezodorant, uniwersalny krem, łagodne mydło, łagodny szampon, odżywka do włosów w kostce. Może czas na eksperyment – zmniejszenie liczby kosmetyków i zobaczenie, jak zareaguje twoje ciało?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *